Liceum Ogólnokształcące z Oddziałami Mistrzostwa Sportowego im. J. I. Sztaudyngera w Szklarskiej Porębie
-
Lokalizacja
Ścieżka nad Kamienną (Wspomnienie o Janie Sztaudyngerze)
Ścieżka nad Kamienną (Wspomnienie o Janie Sztaudyngerze) Jerzy Kołakowski
Rocznik Jeleniogórski tom XV - 1977 r.
Fragmenty :
Miałem, mogę śmiało powiedzieć to szczęście, że moje drogi krzyżowały się szereg razy z ludźmi nieprzeciętnymi, przedstawicielami nauki i sztuki.
...................
Nie zawsze też umiałem należycie swoje szczęście do "gwiazd" wykorzystać, utrwalić dla innych. Niejedno też wskutek tego poszło w niepamięć. Nie pamiętam więc też dokładnie dnia i godziny, kiedy po raz pierwszy spotkałem Jana Sztaudyngera. Było to jednak z pewnością wiosną roku 1947, pewnie tuż po jego osiedleniu się w Szklarskiej Porębie. A okazja była szczególna.
W dniach 8-11 maja 1947 r. odbywał się w Jeleniej Górze Pierwszy Zjazd Polskich Pisarzy Ziemi Sudeckiej.
..................
Tylu było ludzi, tyle ciekawych spraw, tak podniecająca atmosfera... Niewiele zresztą, trzeba przyznać, mówiło mi wówczas to nazwisko ( choć w tym gronie jedno z najwybitniejszych). Literat jak inni... Bliższe poznanie miało nastąpić nieco później.
Szło lato. Piękne, jak mało które, lato tego roku, drugiego roku "planu sytości". Aby wywołać jego wizję, trzeba by zebrać wszystkie barwy tamtego czasu.
Podreperowani już jako tako, postanowiliśmy pierwsze powojenne wakacje spędzić wraz z naszymi córkami u rodziców w Szklarskiej Porębie, na skraju lasu, nad idealnie czystą jeszcze w tym miejscu rzeką Kamienną. Przez ów las wiodła - jak się okazało - ścieżka, którą od niedawna wędrowała chuda, zgarbiona, charakterystyczna postać: Jan Sztaudynger we własnej osobie. Kursował tędy przynajmniej raz dziennie, w obu kierunkach -pod górę i w dół, zwykle objuczony torbą lub plecakiem - do najbliższego sklepu było dobre pół godziny drogi - ale zawsze pogodny, "jakże być smętnym kiedy w lesie tak pięknie", i uśmiechnięty, tym swoim ironicznym i jakby filozoficznym uśmiechem spod wydatnego nosa, który wie czego szukać a czego unikać na świecie. Tak wyobrażałem sobie kiedyś Ezopa Fryga, a także czarodzieja z uroczej książki o Cesarzu mrówek.
.............................
Natomiast dziwiliśmy się wszyscy dlaczego mogąc zamieszkać w jakiejś przyzwoitej willi czy pensjonacie pan Jan wybrał zwykłą chałupę, w nienajlepszym stanie, położoną na odludziu. Ale przyznawaliśmy zgodnie, że zarówno chata jak i jej położenie - wszak na przeciwległym wzgórzu, po drugiej stronie Kamiennej zamieszkał też stary przyjaciel Vlastimil Hofman - mają wiele czaru i uroku( znacznie mniej uroku miał dla żony poety z rocznym synkiem i małą córeczką prymityw urządzenia i wyposażenia domu, ale to już była raczej proza niż poezja).
Odwiedzaliśmy się wzajemnie wielokrotnie, jak to na wakacjach. A do atrakcji wakacyjnych, szczególnie pociągających autora Rzezi na Parnasie i mego ojca, należało grzybobranie, pasja dla mnie prawie niezrozumiała.