Liceum Ogólnokształcące z Oddziałami Mistrzostwa Sportowego im. J. I. Sztaudyngera w Szklarskiej Porębie

120 rocznica urodzin Jana Sztaudyngera

28 kwietnia mija 120 rocznica urodzin Jana Sztaudyngera

Marzył, by być poetą lirycznym, by tworzyć religijne dramaty, ale co z tego: najlepiej wychodziły mu drobne satyryczne fraszki. Wyżywał się w nich, nie gardząc dwuznacznościami i jawnymi sprośnościami, w kontraście do osobistego życia, które płynęło dość świątobliwie.  Widać i taki poeta Panu Bogu był potrzebny. I pewnie po to obdarzył go takim a nie innym talentem, by wiadomo było, że i Jemu nieobce jest poczucie humoru.  

(wspomnienie Kazimierza Mikołaja Urbańczyka o Sztaudyngerze)

 


Jan Czerniecki  (redaktor naczelny) Teologia Polityczna    artykuł z  internetu

Na kanwie 120. rocznicy urodzin Sztaudyngera, warto spojrzeć na tego twórcę nie tylko jako na fraszkopisarza, ale jako na filozofa codzienności, który w prostych słowach potrafił uchwycić esencję życia. Jego dzieła zdają się przypominać, że afirmacja to nie tylko akceptacja tego, co jest, ale też nieustające poszukiwanie piękna w codzienności, radości w rutynie, głębi w gagu.

Fraszką, igraszką, krotochwilą – to nimi tchnął życie w literacki XX-wieczny krajobraz. Poprzez swoje niezwykle przenikliwe obserwacje i zdolność do obrazowania głęboko ludzkich doświadczeń, jednak z przymrużeniem oka, widział literaturę jako medium afirmacji – życia, miłości, przyjaźni, nawet w błahych codziennych sytuacjach, które z jego pióra wyrastały na rangę pewnych uniwersalnych prawd. Jan Sztaudynger – bo przecież o nim mowa – choć był świadkiem wielu dramatycznych przemian historycznych, znajdował frazy odnasawiające nieco przykurzony gatunek literacki fraszki, jednocześnie zapraszając do patrzenia na rzeczywistość przez pryzmat humoru, ciepła i afirmacji.
Sięgając zarówno do jego twórczości, jak i pokolenia twórców, którzy umiejętnie z humorem komentowali rzeczywistość – możemy odkryć ten charakterystyczny rys komentarza, bez ostrza i zacietrzewienia, ale z gatunku tych wypowiadanych z przymrużeniem oka.

Urodzony w 1904 roku w Krakowie, miał to nieszczęście doświadczać różnorodnych epok historycznych Polski, co nieodzownie wpłynęło na jego twórczość. Choć był świadkiem wielu dramatycznych przemian, to w jego słowach odnajdujemy głównie ciepło, afirmację życia i ludzkiej dobroci. Sztaudynger wykorzystywał swój literacki talent do kreowania rzeczywistości pełnej barw i pozytywów, choć nigdy nie unikał wnikliwej refleksji nad ludzkimi słabościami. Był również mistrzem w tworzeniu portretów – tych raczej szkicowanych węglem, nieco pospiesznie, w ogólnych zarysach – którym bliżej do karykatury niż eleganckiego portretu, jednak z swoim wsobnym charakterem. Celem było nie tyle krytykowanie, ile raczej świętowanie ludzkich cech i  zachowań.  U Sztaudyngera każda chwila — czy to krotochwila, wbrew ciętej frazie – staje się okazją do docenienia tego, co ulotne, niepełne, czasem pełne słabości, ale przez to także wyjątkowe i autentyczne.
Jeżeli był krytykiem, to raczej tym od wewnątrz wspólnoty, niż tym z zewnątrz. Raczej ciepłym, dobrodusznym starszym kolegą ze szkolnej ławki, niż moralizatorem nie mogącym się pogodzić z zastaną rzeczywistością własnej wspólnoty politycznej. Tam gdzie poetycki żart przeplata się z filozoficzną refleksją, Jan Sztaudynger z całą pewnością zasłużył na miano nieodzownego mistrza fraszki. Bawił się słowem z gracją akrobaty, tworząc z pozornie trywialnych tematów prawdziwe perełki. Umiał uchwycić esencję błyskotliwego dowcipu, przemycając w swoich utworach życiową mądrość, która, choć ubrana w lekki strój, wcale nie traciła na wadze. Nie można zapominać, że fraszka, choć krótka, jest jak dobrze wymierzony cios – szybka, zwinna, a jednak zostawiająca trwały ślad – w tym przypadku – na szczęście jedynie w pamięci czytelnika.

Sztaudynger w swojej poezji często posługuje się paradoksem, aby oświetlić prawdy życiowe, które są zarazem smutne i zabawne. To właśnie ten balans między melancholią a radością, między banalnością a głębią, czyni jego twórczość tak atrakcyjną dla czytelników różnych pokoleń. Mistrz fraszki dostrzegał w codzienności materiał do twórczej eksploatacji, transformując zwykłe zdarzenia i przypadki w literackie klejnoty. Sztaudynger przypomina nam, że śmiech może być nie tylko wyrazem radości, ale także formą intelektualnej obrony przed absurdem rzeczywistości. Bawiąc się konwencjami, jednocześnie ukazuje, jak elastycznym narzędziem może być polszczyzna, która sięga jeszcze dawnej tradycji fraszki, krotochwili, jako ciepłego komentarza do zastanego świata.

Warto zatem, na kanwie 120. rocznicy urodzin tego twórcy, spojrzeć na Sztaudyngera nie tylko jako na fraszkopisarza, ale jako na filozofa codzienności, który w prostych słowach potrafił uchwycić esencję życia. Jego dzieła zdają się przypominać, że afirmacja to nie tylko akceptacja tego, co jest, ale też nieustające poszukiwanie piękna w codzienności, radości w rutynie, głębi w gagu. Bo przecież, pomimo tego, że:

"Życie to pociąg, kto w nie wsiadł,
Ma bilet już na tamten świat."

to jednak afirmacji w tej podróży nigdy za wiele.

 

Życiorys Jana Sztaudyngera  - krótko.

Jan Izydor Sztaudynger urodził się 28 kwietnia 1904 roku w Krakowie w rodzinie o korzeniach polskich, niemieckich i francuskich. Od r. 1909 uczęszczał do Wzorcowej Szkoły Ćwiczeń przy Krakowskim Seminarium Nauczycielskim. W czasie I wojny światowej pracował jako goniec w Naczelnym Komitecie Narodowym w Krakowie, a następnie wraz z rodziną przebywał w Wiedniu i Brnie - tu kontynuował naukę na Prywatnych Polskich Kursach Gimnazjalnych. W 1915 r. rodzina wróciła do Krakowa. Jan ukończył polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, przez cały okres studiów był członkiem grupy literackiej Helion - razem z m.in. Jalu Kurkiem i Mieczysławem Jastrunem. Debiutował tomikiem wierszy "Dom mój" w 1925 roku. 13 grudnia 1927 r. na podstawie rozprawy "Stosunek Garczyńskiego do religii i wpływ Goethego na Garczyńskiego" uzyskał stopień doktora filozofii w zakresie filologii. Po studiach pracował jako nauczyciel języka polskiego m.in. w Bydgoszczy i Poznaniu. Publikował w "Kurierze Literacko-Naukowym" i "Tęczy", został członkiem poznańskiego oddziału Związku Zawodowego Literatów Polskich.
W latach 1934–35 Sztaudynger kierował poznańskim Teatrem Lalek "Miniatury". Napisał m.in. prace "Marionetki" (1938) i "Teatr lalek w Polsce" (1961).
Po wybuchu II wojny został aresztowany przez Niemców, osadzony w obozie przejściowym, a następnie przesiedlono go do wsi Malice w Sandomierskim, pracował jako nauczyciel w tajnym gimnazjum w Opatowie.
Po wojnie osiedlił się w Łodzi. Krótko był kierownikiem literackim Teatru Lalek "Biedronka". Później wykładał na kursach teatralnych organizowanych m.in.: we Wrocławiu, Jeleniej Górze i w Szklarskiej Porębie, gdzie mieszkał w latach 1947-50.
W 1954 r. w wydawnictwie "Czytelnik" ukazał się tomik fraszek "Piórka". Początkowy nakład wynosił 5 tys. egzemplarzy, jednak aplauz czytelników sprawił, iż w ciągu następnych trzech lat "sprzedało się" 65 tys. książeczek.
W 1955 roku poeta - u którego rozpoznano czerwienicę prawdziwą, rzadką chorobę autoimmunologiczną - przeniósł się do Zakopanego, gdzie mieszkał do końca życia.  Jan Sztaudynger zmarł w Klinice Neurologicznej w Krakowie 12 września 1970 roku. 

Niedługo przed śmiercią napisał "Testament": "Żyłem z wami, kochałem i cierpiałem z wami, Teraz żyjcie, kochajcie, cierpcie sobie sami".